piątek, 2 sierpnia 2013

Rozdział I: Powrót

Tsubasa Tayuu siedział w swoim gabinecie bezmyślnie przerzucając papiery. Westchną z rezygnacją, rozpierając się wygodniej na krześle. Zmęczonym wzrokiem omiótł swoją kolekcję poupychaną w całym pomieszczeniu. Wystarczyłaby ona na uzupełnienie całkiem sporej zbrojowni. Poczynając od małych, zatrutych strzałek, a kończąc na wielkim katowskim mieczu, znajdowały się tu chyba wszystkie rodzaje broni białej wymyślone przez człowieka. Jego ulubiony oręż - ogromny oburęczny młot, był zawsze pod ręką, gotowy do użycia. Tsubasa z goryczą zerknął na papiery. Na całą chmarę raportów, które w gruncie rzeczy nic nie mówiły. Tayuu nigdy w życiu nie przypuszczał, iż doczeka się czasów, w których nikt nie będzie miał zaufania do nikogo. A w szczególności do niego. Bolało go to, ale w głębi rozumiał takie nastawienie swoich podwładnych - sam coraz częściej łapał się na tym, iż ogląda się za siebie by sprawdzić, czy przypadkiem ktoś nie podsłuchuje jego rozmów. Strach jak ciemna, śmierdząca chmura smogu zawisł nad Wrotami. To, co niegdyś świadczyło o sile Cieni, mianowicie zaufanie, teraz zaczęło w błyskawicznym czasie zanikać. Najbardziej lękał się tego, iż na dłuższą metę taka sytuacja doprowadzi albo do masowego szaleństwa, albo do masowego samobójstwa. Jego ponure rozmyślania przerwał odgłos otwieranych drzwi.
- CO JA MÓWIŁEM O PRZE... - reszta słów uwięzła mu w gardle, gdy zobaczył, kto ośmielił się mu zakłócić spokój. - Wybacz, myślałem, że to ktoś inny. Nie spodziewałem się ciebie tak wcześnie. Udało ci się wykonać zadanie czy coś poszło nie tak?
W odpowiedzi, na jego biurku wylądował worek. Jego spód przesiąknięty był szkarłatną cieczą. Fioletowe oczy błysnęły groźnie. Mężczyzna poczuł ciarki na plecach. Bał się tych oczu. Bał się ich chyba bardziej niż samej śmierci, choć należały do młodej kobiety. Bał się, bo zbyt często widział jak z nienacka zaczyna z nich bić żądza krwi i mordu, jak fiolet zaczyna płonąć ogniem. Uważał, wróć, był przekonany, że diabeł musi mieć takie same oczy. Ale diabła, w przeciwieństwie do niej, da się przegonić święconą wodą.
- Poszło szybciej niż się spodziewałam. - w jej głosie znać było zmęczenie i senność.
Piękną twarz, okoloną burzą płomiennorudych włosów, na chwilę rozjaśnił blady uśmiech:
- Starałam się ją za bardzo nie uszkodzić. Poradzisz sobie, czy ja mam to zrobić? - ruchem głowy wskazała na worek.
- Dzięki, dam radę. Powinnaś odpocząć, wyglądasz na wyczerpaną.
Nie odpowiedziała. Oboje zdawali sobie sprawę z tego, że nie ma czasu na odpoczynek. Nigdy go nie było. Zło nie śpi, a oni muszą czuwać w gotowości. Kobieta odwróciła się z zamiarem wyjścia z gabinetu. Zatrzymał ją głos Tsubasy.
- Nariko, Yasukinyu cię szukał. Chodziło o jakąś ważną sprawę.
- Zgłoszę się do niego jak tylko wstąpię do domu. Na razie... wuju.
Drzwi zamknęły się z cichym zgrzytem.
„Tak" - pomyślał Tayuu, wlepiając spojrzenie w worek. - "Śmierdząca chmura strachu zbliża się coraz bardziej."
A wyprzeda ją tylko uczucie okropnej bezradności i bezsilności, emocji dotychczas nieznanym Cieniom. Uczuć, które stanowiły dla nich największe zagrożenie. Tylko dlatego zgodził się na tą misję. Żeby je odegnać, odpędzić i przegonić na cztery strony świata. Bo ośmieliły się swoje wstrętne macki wyciągnąć w jej stronę. A ona pozostała ich jedyną nadzieją na przetrwanie.
Ostatnią, jaka im pozostała...

* * *
 
Cisza. Przeraźliwa, kująca w uszy cisza otaczała ją dookoła. Ze ściśniętego grozą gardła nie chciał się wydobyć nawet najcichszy jęk. Zamrugała szybko kilka razy. Świat, cały w czerni i czerwieni, nie zmienił się ani o jotę. Z trudem przełykając ślinę, ruszyła naprzód. Nagle poczuła przeraźliwy, paniczny strach. Zupełnie jakby coś ją goniło. Potykając się, zaczęła uciekać przed niewidzialnym niebezpieczeństwem. Byle szybciej, byle dalej, byle do przodu. Jęknęła, upadając ciężko. Musiała zawadzić o coś nogą. Odwróciła się, aby zobaczyć, co to było. Przeszywający krzyk strachu wydobył się z jej ust. Zaczęła spazmatycznie wrzeszczeć. Czuła, jak jej ciało rozrywa od środka palący ból, jakby miała we wnętrznościach ogień. Jej ciałem wstrząsnęły konwulsyjne drgawki. Czuła, że płonie.
- Nnniiiiieeee !

* * *
 
Noc powoli otulała świat swoim czarnym płaszczem, jak matka usypiająca dziecko otula je szczelnie kołdrą. Była nawet na tyle dobra i kochana, że zostawiła włączone światło. Księżyc jasno oświetlał okolicę, a gwiazdy wesoło mrugały z nieboskłonu. Sceneria wprost wymarzona na długie, powolne spacery, najlepiej we dwoje. Jednak Nariko nie zwracała na to wszystko uwagi. Z początku szła normalnie, jednak po kilku minutach pojawiły się problemy z lewą nogą. W końcu zaczęła poważnie kuleć, a każdy krok sprawiał jej coraz więcej trudności i wymagał większego wysiłku. Bolała zaciśnięta z całych sił szczęka. Bolały plecy i bolała głowa. Połknęła już podwójną dawkę leków, ale nie zanosiło się na to, by miały szybko zadziałać. Kiedy w końcu doszła do domu, miała ochotę wyć ze szczęścia. 
„Zaraz padnę na łóżko i będę spała bite dwanaście godzin, a jak mnie ktoś spróbuje obudzić, to go zabije" – pomyślała, uśmiechając się sama do siebie.
Jeszcze tylko kilka kroczków, i będzie na miejscu.
- Nnniiieeee !
Krzyk wydobywający się z wnętrza domu sparaliżował ją, ale tylko na moment. Nie zważając na ból, puściła się biegiem do środka.

* * *
 
- Ayu !
Nariko stanęła jak wyryta w drzwiach. W wesoło urządzonym pokoju, na łóżku szaleńczo miotała się góra dwunastoletnia dziewczynka. Nie przestając krzyczeć, rzucała się w niemal agonicznych drgawkach. Tsubasie wystarczył rzut oka, by ocenić sytuację. Szybko przypadła do podopiecznej, chwyciła ją za ramiona i poczęła cucić.
- Ayu, Ayumi obudź się, szybko! To tylko sen! To tylko kolejny sen! - kobiecie głos zaczął się łamać.
Stan dziewczynki wyraźnie się pogorszył. Z ust i nosa zaczęła powoli płynąć krew, a na twarzy pojawił się grymas cierpienia. Dodatkowo Ayumi była rozpalona. Nariko czuła, jak jej dotyk parzy jej dłonie. Puściła ją i przyłożyła czubki palców do swojej skroni. Mocno zacisnęła powieki, koncentrując się wyłącznie na jednym.
" Ptaszynko, wróć do mnie. Błagam, wróć! "

* * *

Tayuu odetchnął z ulgą, gdy Nariko opuściła jego gabinet. Zawsze, kiedy z nią przebywał czuł się jak kłamca. I oszust. Była jego bratanicą, jedyną rodziną, jaka mu pozostała. A on, co? Unikał jej jak ognia i, tak samo jak ognia się jej bał. Mężczyzna pokręcił z rezygnacją głową. Zawsze, ilekroć wyruszała na misję, jakaś część jego miała cichą nadzieję, że z niej nie wróci. A jak wróci, to w czarnym foliowym worku. Z jednej strony wiedział, iż bez niej Cienie nie przetrwają, z drugiej zaś wolałby żeby się to wszystko w końcu skończyło. Ta cała zabawa w zbawienie świata i świętą misję. Ta nieustanna gonitwa za przestarzałymi ideałami i uświęcanie zasad, o których większość już dawno zapomniała. Ogarnęło go uczucie beznadziei sytuacji, w jakiej się znaleźli. I pomyśleć, że wszystko potoczyłoby się inaczej, gdyby cztery lata temu nie zawiedli. Wróć, gdyby cztery lata temu się nie zawahał. Gdyby nie stchórzył. Tayuu wstał gwałtownie z miejsca, próbując odpędzić wspomnienia. Złapał worek leżąc na biurku i zajrzał do środka.
„ Tia, powinna być idealna, jeśli należała do właściwej osoby" - pomyślał kierując się do korytarza. Chociaż w to nie powinien był wątpić. Nariko zawsze wzorowo wywiązywała się z poleconych jej zdań, więc dlaczego tym razem miałoby być inaczej? Teraz najważniejsze jest tylko jedno - przetrwanie. A to mogło zapewnić wyłącznie powodzenie misji Yoh Yasukinyu.
W worku spoczywała ludzka głowa.

2 komentarze:

  1. Och...Zaparło mi dech. Pięknie napisany rozdział! I temat fabuły bardzo interesujący. Bohaterka z typu "nie podskakuj, bo oberwiesz" już zdobyła moje serce^^
    Czekam na kolejny rozdział!
    Pozdrawiam.

    [adeptka-magii.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję pięknie :) Cieszę się, że rozdział się spodobał. Hihi, bardzo fajnie, i zresztą trafnie, nazwałaś Nariko ^^
      Również pozdrawiam ^^

      Usuń