"Oczekiwanie na niebezpieczeństwo jest gorsze niż moment, gdy ono na człowieka spada."
A. Hitchcock
* * *
Takeshi
wzdrygnął się mimo woli, wchodząc do laboratorium. Stanowczo nie przepadał za tym miejscem. Sterylnie czyste, oświetlone mocnymi, białymi jarzeniówkami, za bardzo przypominało mu szpital. Albo kostnicę. W powietrzu
unosił się specyficzny zapach środka dezynfekującego i formaliny.
Dreszcz niepokoju przebiegł mu po plecach. Zwariowałby, gdyby musiał
spędzać tu kilka godzin dziennie. Tymczasem Yuuki przebywała tu bez większego oporu - co więcej, wydawało się, że lubi to miejsce. Dla niej laboratorium było drugim domem. Kiedy wszedł
tam razem z Akihito, kobieta uważnie obserwowała coś przez mikroskop.
Yuuki miała na sobie biały fartuch, spod którego wystawała czerwona sukienka. Długie, brązowe
włosy spięte były w niedbały kok tak, by nie przeszkadezały jej w pracy.
- Dobrze, że już jesteście - przywitała ich, odrywając wzrok od mikroskopu. - Mam coś, co was z pewnością zainteresuje.
-
Oby to było coś naprawdę wielkiego, Yuuki - powiedział poważnie Takeshi.
- Cały czas miałem nadzieję, że nie na darmo zebraliśmy ochrzan od
Tsubasy.
Akihito skrzywił się na wspomnienie "powitania", jakie
urządził im ich przełożony. Mógł się spokojnie założyć, że połowa Cieni
słyszała jego wrzask, jak to "schrzanili całą operację".
"A miało być tak pięknie..." - pomyślał markotnie.
-
Słyszałam, jak się na was wyżywał - Yuuki pokręciła smętnie głową. -
Ostatnio miał same złe wiadomości i tylko szukał okazji, by się na kimś
wyładować. Nawinęliście się akurat pod rękę. Słyszeliście, że Nariko
wróciła? - spytała, zmieniając temat.
Mężczyźni spojrzeli po sobie zaskoczeni.
- Tak szybko? - wypowiedzieli niemal jednocześnie.
Kunoichi skrzyżowała ręce na piersiach.
-
Więc jeszcze nic nie wiecie - powiedziała, wzdychając ciężko. - Cóż,
najpierw podzielę się z wami moim odkryciem, a potem wyjaśnię wam całą
resztę.
- Może zacznij od tego, co to za cholerstwo chciało mi
wczoraj amputować stopy - odezwał się Akihito, opierając się o jeden ze
stołów.
- Nie narzekaj, mogło się skończyć o wiele gorzej. To coś, co was zaatakowało, to nic innego jak ascaris lumbricoidec, czyli glista ludzka...
-
Żartujesz - przerwał jej Aki. - Wyobraź sobie, że wbrew obiegowej
opinii, coś tam uczyłam się na biologii i mniej więcej wiem, jak to
paskudztwo wygląda. Z całą pewnością nie rośnie w kilka minut na parę
metrów.
- TO jest glista - Yuuki poważnie wpatrywała się w
przyjaciół. - Tyle tylko, że zmutowana genetycznie. No i ktoś dodatkowo
potraktował ją sporą ilością bardzo potężnej chakry.
- Coś takiego jest w ogóle możliwe? - spytał Takeshi, wpatrując się w Yuuki uważnie.
Kobieta mu przytaknęła, podając im kopie wyników laboratoryjnych.
- Jak widać jest - powiedziała, odwracając się w stronę mikroskopu.
Mężczyźni
tymczasem zajęli się przeglądaniem raportu. W sumie to tylko Takeshi,
gdyż Akihito zerknął tylko przelotnie na kartki papieru, i zaraz je
odłożył. Dla niego mogło to pisać nawet po łacinie - tak czy siak, nic z
tego nie zrozumiał. Szarowłosy z każdym przeczytanym słowem, robił się coraz bledszy na twarzy.
- Niemożliwe... - wyszeptał ledwo słyszalnie, odrywając w końcu wzrok od wyników.
Podniósł oczy na Yuuki. Chyba nigdy w życiu nie widział jej bardziej poważnej, niż w tym momencie.
- To jeszcze nie koniec niespodzianek. Spójrzcie tutaj - powiedziała, ustępując miejsca przy mikroskopie.
Takeshi dorwał się do niego chciwie, a Akihito wisiał mu nad ramieniem, dopytując się, co widzi.
-
Gdyby nie to, że są jakieś dziesięć razy większe niż normalnie,
powiedziałbym, że nie ma w nich niczego niezwykłego - odezwał się
szarowłosy, w dalszym ciągu obserwując preparat.
- To zerknij teraz - Yuuki podeszła, wyjęła szkiełko, przejeżdżając nad nim dłonią, po czym wsunęła go z powrotem.
- Osz ty... - tylko tyle zdołał wydusić z siebie zszokowany Takeshi.
Komórki
zmutowanej glisty ożywiły się gwałtownie - zaczęły w szybkim tempie
mnożyć się i rosnąć. Takeshi ustąpił miejsca Akihito, który tylko zaklął
na ten widok.
- Bardzo gwałtownie reagują na silną chakrę - ciągnęła
Yuuki. - Komórki "pochłaniają" ją, traktują jak pokarm. Potrafią ją
asymilować i wykorzystać, jako katalizator napędzający ich rozwój...
-
Zaraz zaraz - przerwał jej szarowłosy. - To znaczy, że one mogły żyć,
tak jakby w stanie hibernacji w naszym grubasie, i uaktywnić się
dopiero, gdy poczuły chakrę?
- Dokładnie, z małym sprostowaniem -
poprawiła go przyjaciółka. - Musiały wyczuć chakrę na odpowiednim
poziomie, ale także nie mogła być to pierwsza lepsza energia.
- Co masz na myśli? - spytał Akihito, przerywając obserwację.
-
Karmią się każdą napotkaną siłą, ale nie każda jest w stanie na nie wpłynąć tak,
by nagle zwiększyły swoje rozmiary, tak jak to opowiadaliście -
ciągnęła Yuuki. - Z tego wynika, że zostały uwarunkowane tylko na jedną
chakrę, jedną osobę, która by była w stanie nimi kierować.
- To by
wszystko wyjaśniało - przytaknął jej zamyślony Takeshi. - Wtedy w
limuzynie nie użyłem żadnego jutsu, a te robale i tak rozdarły faceta od
środka. W takim wypadku ktoś musiał podziałać na nie z daleka.
- A
także wiedzieć, kiedy i gdzie będziemy - dorzucił Akihito. - Bo jak się
okazuje, to najwyraźniej była pułapka. Ktoś chciał nas w bardzo paskudny
sposób załatwić. Tylko, dlaczego nie wyczuliśmy niczyjej obecności?
Miałem aktywny Kekkei Genkai, mysz by głośno nie pierdnęła żebym o tym
nie wiedział.
- Cóż za urocze porównanie - prychnęła Yuuki, odgarniając włosy z twarzy. - W sumie jednak masz rację. Siła, jaka
spowodowała tak nagłą i gwałtowną aktywność pasożytów, musiała być
potężna, więc niemożliwością jest, byście jej nie wyczuli. Cały czas mam
nadzieję, że dojdę do czegoś badając mutację DNA, ale póki co, utknęliśmy w martwym punkcie.
- Ja na twoim miejscu zacząłbym od
przejrzenia znanych genetyków - odparł szarowłosy. - W końcu ilu
naukowców jest w stanie stworzyć coś takiego?
- Ja bym raczej spytała, ilu z nich jest skłonnych do współpracy z ninja - sprecyzowała kobieta. - Ale dzięki za radę.
-
No to super. Wygląda na to, że ktoś ostro usiłuje nam dobrać się do dup
- westchnął Akihito, siadając na jednym ze stołów. - A ja sądziłem, że
to będzie miła i przyjemna misja... Chyba coraz bardziej żałuję, że nie
było tam wtedy z nami Nariko. Ona wyczułaby tę chakrę, choćby nie wiem,
kto jak się maskował.
- Właśnie - rzucił Takeshi, który najwyraźniej sobie o czymś przypomniał. - Wspominałaś coś o tym, że Nariko wróciła.
- Zgadza się. Minęliście się z nią o kilka godzin...
- Jak to "minęliście się"? To już jej nie ma? - spytał zaskoczony Aki.
Yuuki westchnęła i zabrała się do opowiedzenia tego, co wydarzyło się podczas ich nieobecności.
* * *
Tayuu
siedział przy biurku, wpatrując się tępo w trzy raporty: jeden z misji Nariko, drugi
z misji Takeshiego i Akihito oraz trzeci, najświeższy, który przyszedł
przed chwilą z laboratorium. Było źle, nawet bardzo źle... Sam skończył
właśnie sporządzać sprawozdanie z "przesłuchania" i, zebrawszy wszystkie
informacje, jakie teraz posiadał, na wierzch niczym zdechła ryba,
wypływał jeden, mrożący w żyłach fakt. Ktoś zamierzał ich zniszczyć. I
nie wyglądało to na żadną zabawę ninja-amatorów detektywów, próbujących
odkryć "legendarną" Kage-gakure, ani żadne pomniejsze demony czy też
innego rodzaju paskudztwa. Wszystko wskazywało na to, że mieli doczynienia z dobrze poinformowanym,
zaawansowanym technologicznie i świetnie zorganizowanym wrogiem. Pierwszą myślą
było oczywiście Akatsuki - najbardziej znana, działająca poza prawem organizacja, wskład której wchodzili sami przestępcy klasy S. Jednak Akatsuki zajmowało się
polowaniem na sakryfikantów, więc po co mieliby ich atakować? Cienie
zajmowali się wyłącznie pomniejszymi demonami oraz duchami i innymi
upiorami, nie interesowały ich Ogoniaste. Poza tym, do tej pory oni i
Brzask nie wchodzili sobie w drogę. W grę nie wchodziły również inne
Ukryte Wioski, gdyż one trwały w przekonaniu, iż Kage-gakure jest tylko i
wyłącznie mitem, bajką na dobranoc. Gdyby zmienili stosunek do tych
opowieści i próbowali przedsięwziąć coś poważniejszego, już by o tym
dawno wiedzieli i zastosowali odpowiednie środki ostrożności. W takim razie, kto to mógł być? Komu mogło zależeć na zniszczeniu Cieni?
Tayuu nic sensownego nie przychodziło do głowy, poza tym, iż grupa,
która zaatakowała Takeshiego i Akihito, zakładając, iż ich wróg nie może być pojedynczą osobą, była doskonale poinformowana o ich
planach. A z tego wynikało coś więcej, coś, co prawdopodobnie jeszcze
nigdy nie wydarzyło się w Kage-gakure... Nikt nie wiedział o
poczynaniach Cieni, za wyjątkiem nich samych, więc...
"Ktoś
musiał nas zdradzić" - pomyślał Tsubasa, bojąc się wypowiedzieć te
słowa na głos. - "Ktoś najwyraźniej w świecie nas sprzedał."
Pokręcił z rezygnacją głową, po czym nagle walnął pięścią z całych sił w biurko. Drewno pękło z suchym trzaskiem, niczym zapałka. Mężczyzna zerwał się z miejsca i nie zważając na panujący teraz bałagan, zaczął się przechadzać po pomieszczeniu szybkim krokiem. W życiu nie przypuszczałby, iż będzie zmuszony patrzeć na swoich podwładnych jak na potencjalnych zdrajców.
Pokręcił z rezygnacją głową, po czym nagle walnął pięścią z całych sił w biurko. Drewno pękło z suchym trzaskiem, niczym zapałka. Mężczyzna zerwał się z miejsca i nie zważając na panujący teraz bałagan, zaczął się przechadzać po pomieszczeniu szybkim krokiem. W życiu nie przypuszczałby, iż będzie zmuszony patrzeć na swoich podwładnych jak na potencjalnych zdrajców.
- Ckolera - zaklął cicho, nie zaprzestając swojego marszu.
Ufał
im wszystkim, ufał każdemu z mieszkańców Kage-gakure. Wiedział, iż
żaden z nich nie zdradziłby tej małej ojczyzny, jaką była ich wioska,
ale...
"Moje zdanie nie jest najważniejsze" - pomyślał ponuro.
On
był tylko jednym z Rady Siedmiu i sam nie mógł podjąć decyzji w imieniu
całego zgromadzenia. Mógł jednak na nią wpłynąć, gdyż to do jego
obowiązków należało przedstawienie raportów przed obliczem Rady. To nie
wiele, ale chyba tylko tyle mógł zrobić... Natychmiast pożałował, że
Yasukinyu wyruszył na tę idiotyczną misję - Yoh miał w Radzie o wiele
większe wpływy od niego, i jego opinia mogłaby mu bardzo pomóc.
Staruszek był wśród Cieni żywą legendą, wzorem nauczyciela, który
wychował samych elitarnych wojowników ninja. Cieszył się u wszystkich
głęboką sympatią i szacunkiem, poza tym, w jego osobie było coś takiego,
przez co nie można go było nie polubić. Emanował wewnętrznym blaskiem i
ciepłem, którego tak często im brakowało. Był ich promykiem światła, w
tej zapadłej i zapomnianej przez bogów dziurze... Tayuu zatrzymał się
wzdychając ciężko. Jego przeczucia powoli zaczynały się sprawdzać. Dla
Cieni nadchodziły mroczne czasy, w których zmuszeni byli brodzić w
ciemnościach tak odmiennych od tych, do których już zdążyli
przywyknąć.
* * *
Yuuki skończyła w
końcu mówić i w labolatorium zapadła cisza. Przyjaciele wpatrywali się w nią z
niedowierzaniem, jakby spodziewali się, iż zaraz wybuchnie śmiechem
krzycząc, że dali się nabrać.
- Przyznaj się, wkręcasz nas? - spytał Akihito, uśmiechając się przygłupio.
- Czy wyglądam tak, jakby mi było do śmiechu? - warknęła kobieta.
Blondyn
już miał jej coś odpowiedzieć, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Po
chwili wychyliła się zza nich niebieskowłosa główka Ayumi.
- Ohayo Yuuki-chan. Nie przeszkadzam? Przyniosłam herbatę - powiedziała, podnosząc nieco wyżej niesioną przed sobą tacę.
- Nie, no coś ty. Wchodź śmiało - kobieta zaprosiła dziewczynę gestem do środka.
Ayumi
weszła powoli uważając, by przypadkiem nie rozlać gorącego napoju. Po
wystraszonej, wręcz śmiertelnie przerażonej dziewczynce, którą dręczą
przerażające koszmary, nie było ani śladu. Ayu wyglądała na wypoczętą, a
z jej twarzy nie schodził delikatny uśmiech. Ubrana była w krótkie,
niebieskie kimono, z czarnymi i różowymi paskami. W tali przepasana była
różową wstęgą, zawiązaną z tyłu na kokardę. Całości stroju dopełniały
czarne leginsy przed kolano oraz czarne buty. Błękitne włosy związane
różowymi wstążkami, okalały jej buzię, dodając w ten sposób jej
dodatkowego uroku. Ayu wyglądała na naprawdę kruchą i delikatną istotkę,
nic dziwnego, że najczęściej mówiono do niej "Ptaszynka". Mało kto by
się domyślił, iż ta niepozorna dziewczynka potrafi zabić jednym ruchem
dłoni.
- Akihito-kun! Takeshi-kun! Jak dobrze was widzieć! - wykrzyknęła, rzucając się po kolei każdemu z przyjaciół na szyję.
Yuuki,
w tym czasie, gdy reszta się witała, ponalewała do kubków herbaty. Teraz
popijała swój napój oparta lekko o stół, obserwując pozostałych.
-
Nie mogę, ona jest taka słodka! - oznajmiła nagle Yuuki, przytulając się
do Ayu. - Mogę ją zatrzymać? Prooszęę - zatrzepotała rzęsami znad
ramienia dziewczyny.
- Widzę, że nasza Ptaszynka zdążyła cię już
rozpieścić - zaśmiał się Takeshi. - Nie przyzwyczajaj się. Nariko
prędzej wysadzi ci laboratorium, niż odda Ayu. Kto by jej jeść gotował?
Yuuki zrobiła nieszczęśliwą minę. Dziewczynka zachichotała, rozbawiona tą sytuacją, lecz zaraz opanowała ten atak wesołości.
- Niko-chan zostawiła wam list - powiedziała, podając Takeshiemu kopertę.
Machika
otworzył ją i przysunął się bliżej Akihito. List napisany był
starannym, pochyłym pismem Nariko i, delikatnie rzecz ujmując, nie
nastrajał zbyt optymistycznie. Szczególnie blondyn miał nieciekawą minę
po przeczytaniu postscriptum.
- A mówiłem, że to był głupi pomysł - przypomniał mu Takeshi, uderzając Akiego listem w głowę.
- Nic takiego sobie nie przypominam - burknął blondyn.
- Ayu, idź i poproś Kazumę żeby tu przyszedł na chwilę - powiedziała Yuuki, uważnie lustrując spiętego Takeshiego.
Ayumi
posłusznie wyszła z laboratorium. Kiedy zostali sami, Taki bez słowa
podał list kobiecie. Kunoichi zaczęła czytać go po cichu...
Drogi Takeshi i ty blond debilu!
Jak
już za pewne Yuu-chan zdążyła wam wyjaśnić, Yoh-sensei poprosił mnie o
pomoc w misji. Tak, to nie jest żart i tak samo jak wy zastanawiam się,
czy nasz staruszek odrobinkę nie sfiksował. Zgodziłam się na tę podróż
tylko dlatego, by pilnować, żeby nie stała mu się krzywda. Jak dla mnie
cały ten pomysł z "przymierzem" jest mocno naciągany. Czuję, że
Yoh-sensei nie mówi mi całej prawdy, jednak zamierzam się
dowiedzieć, o co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi.
Mam do
Was prośbę, a zarazem... Przestrogę. Uważajcie na Ayumi. Poprzedniej
nocy znów miała atak. Widziała zgliszcza budynków oraz nadpalone trupy.
Trupy obdarte ze skóry. Może tu chodzić o masakrę w Jadeitowym Pałacu,
ale... Mam złe przeczucia. Coś się ocknęło. Czuję to całym ciałem,
wszystkimi zmysłami... Taimatsumaru też jest niespokojny, nie wiemy, co się dzieje. Obawiam się,
że szykuje się coś grubszego. Postaram się dowiedzieć czegoś więcej na
ten temat, ale miejcie oczy i uszy szeroko otwarte. Nie chcę, by Wam się
coś stało...
Przejmujecie opiekę nad Ayu pod moją
nieobecność. Pod żadnym pozorem nie zostawiajcie jej samej - w ubiegłym
miesiącu skończyła 12 lat, więc już najwyższy czas, by została poddana
próbom. Rada na pewno będzie chciała wykorzystać moją nieobecność. W
żadnym wypadku nie możecie na to pozwolić. Jeśli będzie trzeba, wiecie,
co macie robić.
I jeszcze jedna, ostatnia sprawa.
Pilnujcie się przy Tayuu. Nie wiem, co dokładnie, ale dzieje się z nim
coś złego, jest jakiś nieswój... Zresztą sami się przekonacie.
Pozdrawiam i całuję
Wasza Nariko
PS. W sejfie jest mały prezent. Drogę wskaże wam księżyc.
PS2. Akihito, jeśli jesteś emocjonalnie przywiązany do swoich kończyn, tudzież innych części ciała, radzę ci uzupełnić z powrotem mój barek, albo... ( w tym miejscu narysowana była malutka, bardzo wymowna trupia czaszka ).
PS2. Akihito, jeśli jesteś emocjonalnie przywiązany do swoich kończyn, tudzież innych części ciała, radzę ci uzupełnić z powrotem mój barek, albo... ( w tym miejscu narysowana była malutka, bardzo wymowna trupia czaszka ).
Yuuki zwinęła list i oddała go Takeshiemu. Ten
ścisnął go w pięści i potraktował sporą ilością silnie skoncentrowanej
chakry - papier dosłownie wyparował, zabierając ze sobą swoje tajemnice.
- I co wy na to? - spytał pozostałą dwójkę, wpatrując się w nich poważnym spojrzeniem.
-
Albo Nariko popadła w paranoję, albo coś się święci - odpowiedziała
Yuuki, krzyżując ręce. - Niepokoi mnie jeden fakt - dlaczego nagle
przestała ufać Tayuu?
- Nie mam pojęcia, ale musi mieć ku temu powody. Mam nadzieję, że to coś, co pozostawiła nam w sejfie, powie nam więcej.
-
Wiecie co, już sam pomysł z ujawnieniem się był podejrzany. Ale teraz,
kiedy sprawy zaczynają się nam wymykać spod kontroli, to już czyste...
* * *
- ... szaleństwo - dokończyła ponuro Nariko.
Idący
przed nią Yasukinyu westchnął z rezygnacją. To, że zdołał ją przekonać
do towarzyszenia mu w podróży, niestety nie miało nic wspólnego z
przekonaniem byłej uczennicy do swojego pomysłu.
- Nariko, naprawdę
dałabyś już spokój - powiedział markotnie. - Wyjaśniałem ci to już
chyba ze sto razy, poza tym, uzyskałem poparcie Rady, więc to chyba
dobry plan.
- Taa - burknęła kobieta pod nosem.
Yoh nagle się zatrzymał. Idąca za nim Tsubasa o mało co na niego nie wpadła. Odwrócił się w
jej stronę, powoli mierząc ją wzrokiem. Oboje ubrani byli w zwykłe,
codzienne stroje oraz podróżne płaszcze - można by ich było wziąć za
dziadka i wnuczkę, podróżujących dla przyjemności. I takie właśnie
wrażenie chcieli sprawiać.
- Posłuchaj - zaczął, wpatrując się w nią przenikliwym wzrokiem. - Jest nas coraz mniej. Z każdym rokiem stajemy się coraz słabsi. Kiedyś byliśmy prawdziwą potęgą militarną,
elitą wśród ninja, byliśmy nieuchwytni niczym duchy, bano nas się jak samego
diabła. Mieliśmy chronić ten świat, teraz zaś nie jesteśmy w stanie
ochronić samych siebie. Nas czas powoli dobiega końca. Kończy się era
legend i mitów, epoka potworów i mar. Jeżeli chcemy przetrwać, musimy
wyjść z ukrycia, z ciemności, w których dotychczas żyliśmy. Musimy na
nowo nauczyć się żyć w blasku dnia, porzucić mroki nocy, z którymi
związaliśmy się tak bardzo...
Przerwał, dając Nariko chwilę na
zastanowienie. Wiedziała, że Yoh ma rację. Zawsze było ich mało, teraz
jednak liczebność Cieni uległa drastycznemu zmniejszeniu. W Jadeitowym
Pałacu, przeszło piętnaście lat temu, zginęli nie tylko najlepsi
wojownicy. Zginęły całe klany, całe rodziny straciły życie w tej krwawej
bitwie. Po tym wydarzeniu pozostała ich zaledwie garstka, głównie
przestraszonych sierot i starszych osób, przez co na kilka lat musieli
prawie całkowicie zawiesić swoją działalność. Po prostu nie miał, kto
walczyć. Dopiero, gdy młode pokolenie zostało odchowane, Cienie znów
powróciły do gry, jednak nigdy nie udało im się odbudować wcześniejszej
potęgi. Czasy ich świetności bezpowrotnie minęły. Mogli albo do końca
pełnić swą służbę, albo wkroczyć w nową erę, jako nowi ludzie. Ale do
tego potrzebowali pomocy. Zbyt długo żyli w ścisłej konspiracji i, jak
to powiedział Yasukinyu, muszą na nowo nauczyć się żyć w blasku dnia.
Nariko przygryzła ze zdenerwowania dolną wargę. Trudno jej było
otwarcie przyznać, iż najbardziej w tym wszystkim raziło ją właśnie
to, że oni, Cienie, shinobi potrafiący przez tyle lat zmylić wszystkich,
teraz muszą z własnej woli zrzucić swą maskę. I po co? Żeby prosić o
pomoc! Oni, dumni wojownicy, dysponujący wiedzę i technikami, o jakich
reszcie świata shinobi się nie śniło! To raniło dotkliwie jej dumę
wojownika i sprawiało, że nie mogła pogodzić się tak łatwo z decyzją jej mistrza.
Została wychowana w przekonaniu, iż są całkowicie samowystarczalni, że
nie potrzebują nikogo, i chociaż zdawała sobie sprawę z ich wszystkich
problemów, ciężko jej było zmienić swój sposób myślenia. Ysukinyu
doskonale zdawał sobie sprawę z rozterek, które targały jego uczennicą,
jednak nie mógł jej pomóc. Sama musiała zrozumieć, iż droga, którą
zamierza ich poprowadzić, jest tą właściwą.
- Ruszajmy, bo w życiu nie dotrzemy na miejsce w umówionym czasie - Nariko przerwała ciszę, ponawiając marsz.
Yoh
ruszył zaraz za nią. Na jego twarzy znów zagościł łagodny uśmiech.
Wiedział, iż Nariko w przyszłości będzie wspaniałą przywódczynią, o ile
uda jej się pokonać własne demony.
* * *
Czwórka
ninja z Konohy zatrzymała się, wpatrując się w pobliskie miasteczko,
skąpane w ostatnich promieniach zachodzącego słońca. Stali tak, chłonąc
ten sielski obrazek, kiedy...
- Głodny jestem - stwierdził Naruto, choć jego brzuch przed chwilą sam o tym wszystkich powiadomił.
Cały czar chwili prysnął niczym bańka mydlana.
-
Zjawiliśmy się wcześniej, więc nie widzę przeszkód, by wstąpić do
jakiegoś baru. Ale najpierw wynajmijmy pokoje - zarządził Hatake, po
czym cała drużyna ruszyła do miasteczka.
Ulice zaczynały się powoli
wyludniać, pomimo tego, iż godzina była jeszcze młoda. Bez trudu
odnaleźli nieduży motel, w którym zapłacili za trzy pokoje. Rozeszli
się, żeby się odświeżyć i nieco odpocząć po podróży. Wieczorem cała
czwórka udała się do pobliskiego baru na kolację. Lokal, podobnie jak i
ulice, świecił pustkami. W środku znajdowały się tylko dwie osoby,
rozmawiające ze sobą przyciszonymi głosami. Shinobi usiedli obok nich,
zamawiając dla siebie dania. Czekając na posiłek, Kakashi zerkał
ukradkiem na pozostałych gości. Byli to mężczyzna w podeszłym wieku oraz
młoda kobieta, oboje szczelnie otuleni podróżnymi płaszczami. O ich
krzesła oparte były dwa, średniej wielkości plecaki. Nieznajomi, sądząc
po ich gestach i mimice, żywo o czymś dyskutowali. Hatake, nie mając nic
lepszego do roboty, zaczął ich uważniej obserwować. Starzec był
niedużym człowiekiem o drobnej posturze, przez co wyglądał bardzo
krucho. Miał długą, siwą brodę, łagodne rysy twarzy oraz młodzieńcze,
błękitne oczy, w których igrały wesołe ogniki. Kobieta na oko była w wieku szarowłosego, ewentualnie kilka lat młodsza. Uwagę przykuwały związane w koński ogon włosy, o niespotykanym płomiennorudym kolorze. Włosy ze wściekłego pomarańczu przechodziły powoli w głęboką czerwień, przypominając ogień. Duże oczy w kształcie migdałów miały barwę fiołków, a odbijało się w nich zdecydowanie i inteligencja właścicielki. Nieduży,
prosty nos, pełne usta, regularne rysy twarzy. Jako, że była otulona długim, bordowym płaszczem, ciężko było ocenić jej sylwetkę. Dalsze
obserwacje Kakashiego zakłóciła kelnerka, podsuwając mu pod nos porcję
ramen. Szarowłosy wziął ją, lecz nie zaczął jeść. Znów ukradkiem zerknął
na nieznajomych - tym razem jednak jego spojrzenie skrzyżowało się ze
spojrzeniem pary fiołkowych oczu. Szybko odwrócił wzrok, sięgając po
pałeczki. Usłyszał jak para podróżnych płaci za swoją kolację i wychodzi
z baru. W tym czasie Sasuke i Sakura zdążyli już zjeść swoje porcje i
popijali teraz zieloną herbatę, a Naruto właśnie pochłaniał piątą
dokładkę. Kakashi zaczął w myślach szybko przeliczać swoje fundusze...
- Późno się już zrobiło, prawda? - spytał nieoczekiwanie właściciel lokalu.
- Czy ja wiem? Jak dla mnie jest jeszcze dość wcześnie - odparł ostrożnie Kakashi, uważnie obserwując mężczyznę.
Właściciel
ukradkiem zaczął rozglądać się na boki, jakby oczekiwał, że coś na niego
wyskoczy znienacka. Coś tu najwyraźniej nie grało.
- Jeszcze pięć minut i będę musiał zamknąć bar - rzucił jak gdyby od niechcenia.
- Czo? - Naruto zachłysnął się makaronem. - Co? Ale ja jeszcze nie skończyłem! - wykrzyknął już wyraźniej.
-
Nie mam zamiaru niepotrzebnie się narażać - burknął pod nosem
właściciel, nie dość jednak cicho, by nie doszło to do uszu Kakashiego.
- Sasuke, Sakura, Naruto, wracajcie do hotelu.
Cała wyżej wymieniona trójka spojrzała z zaskoczeniem na swojego nauczyciela.
- Mamy zadanie do wykonania, chcę, żebyście jutro z samego rana byli gotowi - wyjaśnił im.
Sasuke
zerknął z ukosa na swojego mistrza, a potem na zaniepokojonego
mężczyznę. Najwyraźniej zrozumiał, o co Hatake chodziło, bo nieznacznie
skinął głową, po czym wyprowadził dwójkę swoich przyjaciół. Szarowłosy
zdjął z twarzy maskę i zaczął powoli jeść. Właściciel z sekundy na
sekundę robił się coraz bardziej nerwowy.
- Przepraszam, ale musi pan już iść - powiedział niemal płaczliwym tonem.
Kakashi
bez słowa zapłacił za posiłek i wyszedł na zewnątrz, ku uldze
właściciela. Szarowłosy szedł powoli ulicą. Czuł się jakby spacerował po
miasteczku duchów - dookoła nie widać było ani jednej żywej duszy. Ba,
nie słychać było nawet bezpańskich psów czy kotów, które były
nieodłącznym dodatkiem większych skupisk ludzi. To wzmocniło tylko
niepokój mężczyzny. Ta nienaturalna cisza sprawiała, że człowiek
zaczynał wariować. Ludzie tutaj najwyraźniej czegoś się obawiali,
pytanie tylko czego? Kakashi powoli sięgnął do ochraniacza z symbolem
Konohy, który zasłaniał jego lewe oko. Zdecydowanym ruchem pociągnął go
do góry. Sharingan zalśnił krwistą czerwienią w świetle ulicznych
latarni. Hatake zaczął lustrować nim okolicę, szukając skupisk potężnej
chakry, czy jakiś dziwnych anomalii. Ogólnie czegokolwiek, co
zdołałoby wytłumaczyć ten paraliżujący wszystkich lęk. Drgnął, gdy
zaglądając w wyjątkowo ciemną i ciasną uliczkę, owionął go lodowaty
chłód. Chłód, który przenikał aż do szpiku kości, chłód przywodzący na
myśl śmierć... Kakashi ostrożnie postąpił krok naprzód. Nie zauważył
niczego podejrzanego, jednak jakaś siła pchała go dalej. Zrobił jeszcze
kilka kroków, nim na jego drodze nie pojawiła się przeszkoda w postaci
ściany. Ślepa uliczka. Odwrócił się, chcąc wyjść z tego nieprzyjemnego
zaułka, gdy...
- Chodź do mnie...
Mężczyzna stanął jak wryty.
Mężczyzna stanął jak wryty.
"Zdawało mi się, czy rzeczywiście coś słyszałem?" - spytał sam siebie w myślach.
Rozglądając
się dookoła, sięgnął do kabury, z której wyjął kunai. Ciężar broni w
dłoni sprawiła, że poczuł się pewniej. Zmrużył oczy wpatrując się w
przestrzeń u wylotu uliczki. Powietrze przed nim dziwnie falowało.
Wyglądało jakby gęstniało, kumulując się w jednym miejscu.
"Dziwne, nie wygląda to na jakąkolwiek formę ninjutsu czy genjutsu" - przeszło mu przez głowę. - "W ogóle nie wyczuwam chakry."
Tymczasem
dziwne zjawisko nasiliło się. Drganie powietrza stało się tak silne, że
widać je było gołym okiem, bez użycia sharingana. Materia zaczęła
przybierać określony kształt. Ludzki kształt.
- Chodź do mnie... Jestem taka głodna... - tym razem głos był o wiele bardziej wyraźny.
Kakashi
pełen najgorszych przeczuć przyjął pozycję obronną. Wyłaniająca się powolo postać, okazała się być młodą dziewczyną. Z sekundy na sekundę zdawała się być
bardziej "realna". Po paru minutach jej transformacja dobiegła końca.
Oczom Hatake ukazała się trupio blada dziewczyna, odziana w postrzępioną,
brudną szatę. Dziewczyna była bosa, długie, czarne włosy opadały
zlepionymi pasmami na jej twarz. Spomiędzy nich prześwitywały żółte jak
u żmii oczy. Oczy napawające lękiem, pełne nienawiści, żądzy krwi i
mordu. Nieludzkie oczy, paraliżujące swoim spojrzeniem. Zjawa wyciągnęła
w jego stronę ręce.
- Chodź do mnie... - wyszeptała tak niepasującym do niej, miękkim, uwodzicielskim głosem.
Kakashi poczuł, jak jego ciało ogarnia nagłe odrętwienie.
- Chodź do mnie... - ciągnęła zjawa, sunąc ku niemu powoli. - Jestem taka głodna... Tak bardzo głodna... Potrzebuję pożywienia... Potrzebuję krwi. KRWI! - ostatnie słowo wykrzyknęła piskliwym, wręcz nieludzkim, wibrującym głosem.
Kakashi
krzyknął, przyciskając dłonie do uszu. Ten pisk boleśnie borował mu w
głowie, wrzynając się w mózg niczym sztylet. Poczuł, jak między palcami
zaczyna płynąć lepka, ciepła ciecz. Jego własna krew. Cofnął się pod
ścianę, jednocześnie próbując wykonać technikę uwolnienia. Niestety, ku
jego zaskoczeniu, nie zadziałała, a użyta chakra dodatkowo rozdrażniła
napastniczkę. Zjawa wyrzuciła obie ręce przed siebie gwałtownym ruchem.
Nagły impuls rzucił Kakashim o mur, przyciskając go do niego. Nie był w
stanie kiwnąć choćby palcem, był zdany całkowicie na łaskę lub nie
łaskę przeciwniczki. Dziewczyna wyszeptała coś cicho i z jej rękawów
wyślizgnęły się dwie duże żmije, sycząc złowieszczo. Zjawa szarpnęła
nadgarstkami, wykonując ruch jakby strzelała z bicza. Gady pomknęły z
zawrotną szybkością, ku unieruchomionemu Hatake. Mężczyzna szarpnął się,
próbując rozpaczliwie uwolnić się spod wpływu niewidzialnej siły.
Jednak coś, co go trzymało, wykraczało stanowczo poza granice
wszystkiego, co widział, i nie miało zamiaru wypuścić swojej ofiary.
Odruchowo zamknął oczy, gdy żmije znalazły się na metr od jego twarzy. I
kiedy zdawało się, że już wszystko stracone... Krzyk zaskoczenia,
gniewu i złości, błysk stali i migoczący pas czerwieni - wszystko to
zlało się w jeden chaos. Kakashi otworzył szybko oczy i pierwsze, co
zobaczył, to dwie martwe żmije, leżące nieopodal bez głów. Przed nim, z
kataną w dłoni, stała płomiennoruda kobieta w bordowym płaszczu. Jej
postać spowijała czerwona aura, rozpraszająca mrok uliczki.
- Chcesz żreć? Nie na mojej zmianie, suko - wycedziła przez zęby.
W jej dłoni pojawiła się kula ognia...
* * *
Na zakończenie - rysunek Nariko, który dostałam od lukaszamuziala ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz