Tsubasa Tayuu siedział w swoim gabinecie bezmyślnie przerzucając
papiery. Westchną z rezygnacją, rozpierając się wygodniej na krześle.
Zmęczonym wzrokiem omiótł swoją kolekcję poupychaną w całym
pomieszczeniu. Wystarczyłaby ona na uzupełnienie całkiem sporej
zbrojowni. Poczynając od małych, zatrutych strzałek, a kończąc na
wielkim katowskim mieczu, znajdowały się tu chyba wszystkie rodzaje
broni białej wymyślone przez człowieka. Jego ulubiony oręż - ogromny
oburęczny młot, był zawsze pod ręką, gotowy do użycia. Tsubasa z goryczą
zerknął na papiery. Na całą chmarę raportów, które w gruncie rzeczy nic
nie mówiły. Tayuu nigdy w życiu nie przypuszczał, iż doczeka się
czasów, w których nikt nie będzie miał zaufania do nikogo. A w
szczególności do niego. Bolało go to, ale w głębi rozumiał takie
nastawienie swoich podwładnych - sam coraz częściej łapał się na tym, iż
ogląda się za siebie by sprawdzić, czy przypadkiem ktoś nie podsłuchuje
jego rozmów. Strach jak ciemna, śmierdząca chmura smogu zawisł nad
Wrotami. To, co niegdyś świadczyło o sile Cieni, mianowicie zaufanie,
teraz zaczęło w błyskawicznym czasie zanikać. Najbardziej lękał się
tego, iż na dłuższą metę taka sytuacja doprowadzi albo do masowego
szaleństwa, albo do masowego samobójstwa. Jego ponure rozmyślania
przerwał odgłos otwieranych drzwi.
- CO JA MÓWIŁEM O PRZE... - reszta
słów uwięzła mu w gardle, gdy zobaczył, kto ośmielił się mu zakłócić
spokój. - Wybacz, myślałem, że to ktoś inny. Nie spodziewałem się ciebie
tak wcześnie. Udało ci się wykonać zadanie czy coś poszło nie tak?
W
odpowiedzi, na jego biurku wylądował worek. Jego spód przesiąknięty był
szkarłatną cieczą. Fioletowe oczy błysnęły groźnie. Mężczyzna poczuł
ciarki na plecach. Bał się tych oczu. Bał się ich chyba bardziej niż
samej śmierci, choć należały do młodej kobiety. Bał się, bo zbyt często
widział jak z nienacka zaczyna z nich bić żądza krwi i mordu, jak fiolet
zaczyna płonąć ogniem. Uważał, wróć, był przekonany, że diabeł musi
mieć takie same oczy. Ale diabła, w przeciwieństwie do niej, da się
przegonić święconą wodą.
- Poszło szybciej niż się spodziewałam. - w jej głosie znać było zmęczenie i senność.
Piękną twarz, okoloną burzą płomiennorudych włosów, na chwilę rozjaśnił blady uśmiech:
- Starałam się ją za bardzo nie uszkodzić. Poradzisz sobie, czy ja mam to zrobić? - ruchem głowy wskazała na worek.
- Dzięki, dam radę. Powinnaś odpocząć, wyglądasz na wyczerpaną.
Nie
odpowiedziała. Oboje zdawali sobie sprawę z tego, że nie ma czasu na
odpoczynek. Nigdy go nie było. Zło nie śpi, a oni muszą czuwać w
gotowości. Kobieta odwróciła się z zamiarem wyjścia z gabinetu.
Zatrzymał ją głos Tsubasy.
- Nariko, Yasukinyu cię szukał. Chodziło o jakąś ważną sprawę.
- Zgłoszę się do niego jak tylko wstąpię do domu. Na razie... wuju.
Drzwi zamknęły się z cichym zgrzytem.
„Tak" - pomyślał Tayuu, wlepiając spojrzenie w worek. - "Śmierdząca chmura strachu zbliża się coraz bardziej."
A
wyprzeda ją tylko uczucie okropnej bezradności i bezsilności, emocji
dotychczas nieznanym Cieniom. Uczuć, które stanowiły dla nich największe
zagrożenie. Tylko dlatego zgodził się na tą misję. Żeby je odegnać,
odpędzić i przegonić na cztery strony świata. Bo ośmieliły się swoje
wstrętne macki wyciągnąć w jej stronę. A ona pozostała ich jedyną
nadzieją na przetrwanie.
Ostatnią, jaka im pozostała...
* * *
Cisza.
Przeraźliwa, kująca w uszy cisza otaczała ją dookoła. Ze ściśniętego
grozą gardła nie chciał się wydobyć nawet najcichszy jęk. Zamrugała
szybko kilka razy. Świat, cały w czerni i czerwieni, nie zmienił się ani
o jotę. Z trudem przełykając ślinę, ruszyła naprzód. Nagle poczuła
przeraźliwy, paniczny strach. Zupełnie jakby coś ją goniło. Potykając
się, zaczęła uciekać przed niewidzialnym niebezpieczeństwem. Byle
szybciej, byle dalej, byle do przodu. Jęknęła, upadając ciężko. Musiała
zawadzić o coś nogą. Odwróciła się, aby zobaczyć, co to było.
Przeszywający krzyk strachu wydobył się z jej ust. Zaczęła spazmatycznie
wrzeszczeć. Czuła, jak jej ciało rozrywa od środka palący ból, jakby
miała we wnętrznościach ogień. Jej ciałem wstrząsnęły konwulsyjne
drgawki. Czuła, że płonie.
- Nnniiiiieeee !
* * *
Noc
powoli otulała świat swoim czarnym płaszczem, jak matka usypiająca
dziecko otula je szczelnie kołdrą. Była nawet na tyle dobra i kochana,
że zostawiła włączone światło. Księżyc jasno oświetlał okolicę, a
gwiazdy wesoło mrugały z nieboskłonu. Sceneria wprost wymarzona na
długie, powolne spacery, najlepiej we dwoje. Jednak Nariko nie zwracała
na to wszystko uwagi. Z początku szła normalnie, jednak po kilku
minutach pojawiły się problemy z lewą nogą. W końcu zaczęła poważnie
kuleć, a każdy krok sprawiał jej coraz więcej trudności i wymagał
większego wysiłku. Bolała zaciśnięta z całych sił szczęka. Bolały plecy i
bolała głowa. Połknęła już podwójną dawkę leków, ale nie zanosiło się
na to, by miały szybko zadziałać. Kiedy w końcu doszła do domu, miała
ochotę wyć ze szczęścia.
„Zaraz padnę na łóżko i będę spała bite
dwanaście godzin, a jak mnie ktoś spróbuje obudzić, to go zabije" –
pomyślała, uśmiechając się sama do siebie.
Jeszcze tylko kilka kroczków, i będzie na miejscu.
- Nnniiieeee !
Krzyk wydobywający się z wnętrza domu sparaliżował ją, ale tylko na moment. Nie zważając na ból, puściła się biegiem do środka.
* * *
- Ayu !
Nariko
stanęła jak wyryta w drzwiach. W wesoło urządzonym pokoju, na łóżku
szaleńczo miotała się góra dwunastoletnia dziewczynka. Nie przestając
krzyczeć, rzucała się w niemal agonicznych drgawkach. Tsubasie wystarczył
rzut oka, by ocenić sytuację. Szybko przypadła do podopiecznej, chwyciła
ją za ramiona i poczęła cucić.
- Ayu, Ayumi obudź się, szybko! To tylko sen! To tylko kolejny sen! - kobiecie głos zaczął się łamać.
Stan
dziewczynki wyraźnie się pogorszył. Z ust i nosa zaczęła powoli płynąć
krew, a na twarzy pojawił się grymas cierpienia. Dodatkowo Ayumi była
rozpalona. Nariko czuła, jak jej dotyk parzy jej dłonie. Puściła ją i
przyłożyła czubki palców do swojej skroni. Mocno zacisnęła powieki,
koncentrując się wyłącznie na jednym.
" Ptaszynko, wróć do mnie. Błagam, wróć! "
* * *
Tayuu
odetchnął z ulgą, gdy Nariko opuściła jego gabinet. Zawsze, kiedy z nią
przebywał czuł się jak kłamca. I oszust. Była jego bratanicą, jedyną
rodziną, jaka mu pozostała. A on, co? Unikał jej jak ognia i, tak samo
jak ognia się jej bał. Mężczyzna pokręcił z rezygnacją głową. Zawsze,
ilekroć wyruszała na misję, jakaś część jego miała cichą nadzieję, że z
niej nie wróci. A jak wróci, to w czarnym foliowym worku. Z jednej
strony wiedział, iż bez niej Cienie nie przetrwają, z drugiej zaś
wolałby żeby się to wszystko w końcu skończyło. Ta cała zabawa w
zbawienie świata i świętą misję. Ta nieustanna gonitwa za przestarzałymi
ideałami i uświęcanie zasad, o których większość już dawno zapomniała.
Ogarnęło go uczucie beznadziei sytuacji, w jakiej się znaleźli. I
pomyśleć, że wszystko potoczyłoby się inaczej, gdyby cztery lata temu
nie zawiedli. Wróć, gdyby cztery lata temu się nie zawahał. Gdyby nie
stchórzył. Tayuu wstał gwałtownie z miejsca, próbując odpędzić
wspomnienia. Złapał worek leżąc na biurku i zajrzał do środka.
„
Tia, powinna być idealna, jeśli należała do właściwej osoby" - pomyślał
kierując się do korytarza. Chociaż w to nie powinien był wątpić. Nariko
zawsze wzorowo wywiązywała się z poleconych jej zdań, więc dlaczego tym
razem miałoby być inaczej? Teraz najważniejsze jest tylko jedno -
przetrwanie. A to mogło zapewnić wyłącznie powodzenie misji Yoh
Yasukinyu.
W worku spoczywała ludzka głowa.
Och...Zaparło mi dech. Pięknie napisany rozdział! I temat fabuły bardzo interesujący. Bohaterka z typu "nie podskakuj, bo oberwiesz" już zdobyła moje serce^^
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział!
Pozdrawiam.
[adeptka-magii.blogspot.com]
Dziękuję pięknie :) Cieszę się, że rozdział się spodobał. Hihi, bardzo fajnie, i zresztą trafnie, nazwałaś Nariko ^^
UsuńRównież pozdrawiam ^^